Zapędzić się w kozi róg jest dosyć łatwo. Chcesz być nieprzeciętnym pracownikiem, realizującym 120% normy, wykazującym inicjatywę i zaangażowanie w wykonywaną pracę albo idealną matką lub kreatywnym ojcem, którzy mają czas dla swoich dzieci i siebie nawzajem. Równocześnie dążysz do tego, by uosabiać perfekcyjną panią domu i nienagannie wyglądającą żonę w jednym, dbającą o ognisko domowe i zdrowy obiad na stole lub by być wzorem wymarzonego męża - takiego, co to i kran naprawi, i dziecko uśpi, i do teatru zabierze. Do tego trzeba by jeszcze zachować jakąkolwiek formę aktywności fizycznej, utrzymać kontakty towarzyskie, podstawową orientację, co słychać na świecie, czasem też przeczytać książkę lub nawet obejrzeć film. Oczywiście mam tu na myśli treści wartościowe i poszerzające horyzonty, by nie stracić cennego czasu. Rzecz jasna warto też mieć pasję, szerokie zainteresowania i zadbać o samorozwój - uskuteczniać kursy, warsztaty albo samodzielną naukę nowych umiejętności. W wersji dla tych bardziej otwartych należałoby także dokumentować te chwile w postaci perfekcyjnych zdjęć na portalach społecznościowych - wiadomo, że wtedy liczy się jakby „bardziej”. Wszystko w tzw. „wolnym czasie”. A kiedyś przecież wypadałoby też odpocząć i przespać te kilka godzin w ciągu doby. Nie jest łatwo. A jeśli do tego wszystkiego zarazisz się niebezpiecznym „wirusem przedsiębiorczości” i wpadniesz na szalony pomysł zbudowania i rozwoju własnego biznesu (a może przyjdzie Ci do głowy jego najbardziej ekstremalna forma - czyli łączenie tego z pracą na etacie), to masz już przepis na to, jak wielozadaniowość może Cię pokonać, a poczucie wiecznego bycia w niedoczasie - odebrać satysfakcję ze wszystkiego, co udaje Ci się osiągnąć. Na szczęście jest kilka sposobów na to, jak sobie zorganizować pracę tak, by nie dać się zwariować, działać efektywnie, osiągać cele i czerpać radość z dużych i małych sukcesów.
Multitasking – strzał w dziesiątkę czy zło konieczne?
Śmiem twierdzić, że ani jedno, ani drugie. Może to nie będzie najbardziej popularna w dzisiejszych czasach odpowiedź, ale… to zależy. Zależy od tego, co będziemy przez ową wielozadaniowość rozumieć i jak do niej podejdziemy. Sam termin ‘multitasking’ wszedł do języka potocznego z branży informatycznej, gdzie odnosi się do procesorów odpowiedzialnych za działanie komputerów. Skoro tak, to zacznijmy od definicji zaczerpniętej z najbardziej oczywistego dla każdego współczesnego internauty źródła (gdyby ktoś się nie domyślił – chodzi o Wikipedię 😉 ):
„Wielozadaniowość – cecha systemu operacyjnego umożliwiająca mu równoczesne wykonywanie więcej niż jednego procesu. Zwykle za poprawną realizację wielozadaniowości odpowiedzialne jest jądro systemu operacyjnego” [1]. Analogia do naszego życia jest prosta – jesteśmy systemem operacyjnym, procesy to nasze zadania i obowiązki, a za jądro systemu można uznać nasz mózg. Wiemy już o co chodzi, ale jak to zaimplementować? Czytajmy dalej: „Wielozadaniowość zapewniona jest między innymi przez planistę, czyli część systemu operacyjnego realizującą algorytm szeregowania zadań w kolejce do przyznania czasu procesora.”. Ha! Kolejny poziom multitaskingu: by go zrealizować musimy być naraz całym systemem i jego planistą – no chyba że ktoś ma perfekcyjną sekretarkę bądź menadżera 😉 Przypuszczam jednak, że znakomita większość z nas zarządza swoją pracą samodzielnie w zakresie, na jaki pozwala nam wykonywany zawód. W tym zdaniu powoli wyłania nam się sposób na radzenie sobie z natłokiem zadań. Kontynuując analizę definicji dowiadujemy się, że „równoczesność jest pozorna, gdy system ma dostępnych mniej procesorów niż zadań do wykonania. Wówczas dla uzyskania wrażenia wykonywania wielu zadań jednocześnie, konieczne staje się dzielenie czasu.”. I tu dochodzimy do sedna sprawy: „dzielenie czasu”, „szeregowanie zadań” i „pozorna równoczesność”. Z tych klocków zbudować można mądre podejście do multitaskingu i swój własny sposób na efektywną pracę.
Multitaskuj, ale z głową
O wielozadaniowości napisano już dużo i choć nadal część menadżerów w korporacjach uparcie twierdzi, że robienie wielu rzeczy na raz to pożądana umiejętność, a idealnym środowiskiem pracy jest open space, badacze zajmujący się efektywnością pracy dość jednoznacznie wskazują, że jest to wbrew naszej naturze i wcale nie działa na naszą korzyść. Wręcz przeciwnie – wykonując więcej niż jedno zadanie równocześnie ludzie popełniają średnio 40% więcej błędów i przeznaczają na to 50% więcej czasu niż potrzebowaliby, robiąc te zadania po kolei [2]. Co więcej, efektywność nauki studentów, którzy równocześnie korzystali z telewizji lub tableta wielokrotnie spadała, choć paradoksalnie ich samozadowolenie z robienia wielu rzeczy na raz rosło. Było to jednak tylko złudne wrażenie [3]. Równocześnie, z badań oceniających środowiska pracy wynika, że praca na samodzielnym stanowisku jest bardziej wydajna niż w open space'ach [4, 5, 6], gdzie ilość bodźców zewnętrznych może nie pozwolić osiągnąć stanu wysokiego skupienia nawet przez cały dzień pracy, a samo poczucie bycia obserwowanym może obniżać efektywność aż o 15% [7]. Przykłady badań przedstawiających podobne wnioski można by mnożyć długo. Wynika to z faktu, że ludzki mózg zużywa więcej energii robiąc wiele czynności równocześnie, przez co zaczyna pracować gorzej, a to odbija się negatywnie na efekcie wykonywanych zadań [8]. Niektórzy badacze idą o krok dalej – dowodzą, że wielokrotne i powtarzalne wykonywanie kilku czynności naraz wręcz trwale upośledza naszą zdolność do koncentracji uwagi i nawet, gdy potem powrócimy do wykonywania tylko jednego zadania w jednostce czasu nie wykonamy go już tak szybko i dobrze, jak moglibyśmy to zrobić [9]. Z tego powodu multitasking w swoim bardzo dosłownym rozumieniu robienia kilku rzeczy naraz może się stać naszym wrogiem nr jeden na drodze do efektywnego zarządzania czasem.
Oczywiście są pewne wyjątki. Naturalnie istnieją czynności, które dzięki wielokrotnemu powtarzaniu robimy wręcz automatycznie i wtedy możemy sobie pozwolić na wykonywanie ich w jednym czasie. Nie zaprzepaścimy zdolności koncentracji naszego mózgu, gdy będziemy oglądać lekki film podczas prasowania czy słuchać audiobooka, gotując obiad. Również dla wielu z nas takie czynności, jak np. edytowanie zdjęć czy formatowanie tekstu są tak naturalne, że możemy w tym czasie robić coś jeszcze, choćby słuchać audycji radiowej czy podcastu. Są też pewne sytuacje życiowe, w których po prostu nie da się inaczej funkcjonować – myślę, że wszystkie mamy małych dzieci wiedzą, co mam na myśli. Gdybyśmy chciały robić tylko jedną rzecz w jednym czasie, prawdopodobnie przez cały dzień chodziłybyśmy w piżamie, a domownicy nie mieliby co jeść, bo sama opieka nad maluchem wystarczy, by zaangażować nas w pełni. Spróbujcie poprosić kogoś, by próbując okiełznać półtorarocznego strusia pędziwiatra, który w ciągu pięciu minut potrafi kilkakrotnie znaleźć się w sytuacji zagrożenia zdrowia, z której trzeba go ratować, w tym samym czasie sprzątał mieszkanie, wstawiał pranie, gotował obiad, robił zakupy przez Internet i pisał artykuł do pracy. Zaznaczyć należy, że we wszystkich tych czynnościach ów sprawca zamieszania chce aktywnie uczestniczyć, co w najlepszym przypadku wydłuża czas ich wykonania co najmniej dwukrotnie, a w najgorszym powoduje konieczność wykonania jednej rzeczy kilka razy. Każda osoba o zdrowych zmysłach prawdopodobnie stwierdzi, że się nie da. Ale my uruchamiamy supermoce i dajemy radę.
Są to jednak sytuacje w pewien sposób wyjątkowe. Co do zasady, gdy tylko mamy taką możliwość oraz gdy chodzi o zadania wymagające naszej uwagi i większego skupienia, zwłaszcza zawodowe, lepszym rozwiązaniem niż próba ogarnięcia wszystkiego naraz, będzie podział czasu pracy na bloki, w których będziemy zajmować się tylko jednym konkretnym zadaniem, nie rozpraszając się myśleniem o niczym innym. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Wszak w rzeczywistości nie jesteśmy systemem operacyjnym, a nasz mózg to nie procesor. Jesteśmy ludźmi i nie żyjemy w próżni. Codziennie jesteśmy poddawani działaniu otaczającego nas szumu informacyjnego, bodźców zewnętrznych i rozpraszaczy. Zapanowanie nad tym to wyzwanie i to większe niż nam się wydaje.
Znajdź sposób
Jak można sobie pomóc w „dzieleniu czasu” i „szeregowaniu zadań”? Poniżej znajdziesz kilka porad na temat organizacji pracy, z których każdy może wybrać to, co się u niego sprawdzi najlepiej.
Pracuj w blokach czasowych nad jednym zadaniem
Jasno określ zadania do wykonania, a w razie potrzeby podziel je na podzadania i przyporządkuj im orientacyjny czas, potrzebny do ich realizacji. Następnie spróbuj określić, na jak długo jesteś w stanie skupić swoją uwagę – to będą Twoje bloki czasowe, w których będziesz pracował nad jednym zadaniem. Możesz skorzystać z popularnych zasad i technik, do których należą np.
- zasada 90 minut – według niej maksymalny czas, na jaki jesteśmy w stanie skupić się na jednym zadaniu to właśnie 1,5 godziny, potem trzeba zrobić przerwę. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że wydaje się to niewiele w obliczu 8-godzinnego dnia pracy, ale w rzeczywistości naprawdę trudno jest nie rozproszyć się niczym przez 1,5 godziny. Jeśli to dla Ciebie za długo, to spokojnie możesz skrócić ten czas np. do godziny. Chodzi tu głównie o to, by nie próbować na siłę wydłużać okresów wytężonej pracy, bo zmęczony umysł straci na efektywności działania.
- technika Pomodoro – opracowana przez Włocha, Francesco Cirilloo, o wdzięcznie brzmiącej nazwie pochodzącej od minutnika w kształcie pomidora, polega na nastawieniu sobie właśnie rzeczonego minutnika na 25 minut i pracę w tym czasie nad określonym zadaniem. Jeśli jest ono za krótkie, należy dołożyć do niego coś jeszcze, by wypełnić cały okres (zwany Pomodoro), jeśli jest za długie – należy je podzielić na kilka Pomodoro. Po 25 minutach mamy 5 minut przerwy, w trakcie której dobrze jest wstać, przejść się, zmienić pozycję. Po 4 Pomodoro wydłużamy przerwę do 20-30 minut. Ta prosta metoda daje zaskakujące efekty. Okazuje się, że jesteśmy bardziej skłonni skupić się na pracy i unikać rozpraszaczy, gdy mamy świadomość, że trwa to tylko określony czas. Więcej o tej technice zajdziesz na stronie https://francescocirillo.com/pages/pomodoro-technique. Możesz tam nawet pobrać wirtualny minutnik w kształcie pomidora, gdyby zabrakło Ci prawdziwego 😊
- idea dni tematycznych – pomysł ten omówił w podcaście i opisał na swoim blogu projektant graficzny Jacek Kłosiński (klosinski.net) i jak sam wspomina, zaczerpnął go od dyrektora generalnego Twittera Jacka Dorsey’a. Idea polega na tym, by uporządkować tydzień pracy tak, by każdego dnia zajmować się zadaniami związanymi z jednym tematem, a w ramach każdego z tych dni pracować w ustalonych dla siebie blokach czasowych. Jest to ciekawy pomysł zwłaszcza dla freelancerów, którzy całkowicie sterują swoim czasem pracy, a zwykle mają do wykonania zadania związane z różnymi działkami swojej działalności. Jeśli pracujesz na etacie lub zespołowo, może być to trudniejsze do zrealizowania, ale zawsze można spróbować wdrożyć ten pomysł częściowo lub dostosować go do swoich potrzeb. Przykładowo ja pracując naukowo mogłabym ustalić konkretny dzień tygodnia, w którym zajmuję się np. przygotowywaniem publikacji, a inny przeznaczyć na analizę wyników badań. Nie sądzę, by udało mi się sztywno ustrukturyzować cały tydzień, ale takie częściowe uporządkowanie mogłoby przynieść pozytywne efekty.
Ustal kolejność na liście zadań
Kiedy już masz swoją listę „to do” i wiesz, w jakich blokach czasowych chcesz pracować nad poszczególnymi zadaniami, trzeba jeszcze zdecydować, od czego zacząć, co zrobić potem, a co można przełożyć lub z czego należy zrezygnować. Są w końcu sprawy ważne i ważniejsze. Oto kilka idei, zgodnie z którymi możesz to zrobić:
- ABC – swoje zadania przyporządkuj do jeden z trzech grup: A – zadania najważniejsze, które musisz wykonać osobiście, B – zadania ważne, ale niekoniecznie z wysokim priorytetem, częściowo możesz je powierzyć innym osobom, C- zadania, które można odłożyć w czasie lub całkowicie przekazać komuś innemu.
- macierz/kwadrat Eisenhowera, zwana też metodą 4 ćwiartek – nazwa pochodzi od nazwiska 34. prezydenta Stanów Zjednoczonych, który zwykł mawiać, że „to, co ważne, rzadko bywa pilne, a to co pilne, rzadko bywa ważne”. Zadania dzielisz na 4 grupy stanowiące ćwiartki kwadratu: w pierwszej umieszczasz zadania ważne i pilne, w drugiej – ważne, ale niepilne, w trzeciej – nieważne, ale pilne, a w czwartej – nieważne i niepilne. Najpierw realizujemy zadania z pierwszej ćwiartki. Zadania z trzeciej ćwiartki realizujemy szybko bądź komuś zlecamy. Do zadań z drugiej ćwiartki zabieramy się, gdy mamy trochę więcej czasu, a te z czwartej odkładamy, robimy w przerwach między spotkaniami lub zastanawiamy się, czy ich realizacja w ogóle jest konieczna. Wpisując w wyszukiwarkę hasło: „macierz Eisenhowera” znajdziesz przykłady czynności występujących w poszczególnych grupach.
- GTD – metoda Getting Things Done – opracowana przez Dawida Allena i opisana w jego książce pt. „Getting Things Done. The Art Of Stress-Free Prodictivity” wydanej również w polskim przekładzie. Kompleksowa recepta na to, jak doprowadzać pracę do końca, nie musieć pamiętać o wszystkim i osiągnąć wysoką produktywność w życiu zawodowym i prywatnym. By naświetlić ją dokładniej, trzeba by jej poświęcić osobny wpis, ale najciekawsze w kontekście kolejności zadań jest to, że metoda ta nie zaleca oceny priorytetów tak, jak np. w metodzie ABC. Priorytet jest tu tylko jednym z 4 kryteriów decydujących o realizacji zadania (obok tzw. aktualnego kontekstu, dostępnej energii i dostępnego czasu). W tym miejscu chcę podać jedynie jedną z praktycznych rad związanych z metodą GTD: jeśli jakaś czynność zajmie Ci mniej niż 2 minuty, zrób ją od razu. Ciekawy sposób na pozbycie się z listy zadań kilku pozycji przy małym nakładzie czasowym.
- Zjedz tę żabę – metoda również opisana w książce o tym samym tytule autorstwa Briana Tracy, który najogólniej mówiąc radzi, by rozpocząć dzień od najtrudniejszego zadania, nawet jeżeli nie mamy ochoty go wykonywać, czyli po prostu… zjeść tę żabę. Poniekąd pokrywa się to z podejściem planowania jednego dużego lub ważnego zadania na jeden dzień i uzupełniania listy kilkoma mniejszymi, o którym wspomina znana minimalistka Katarzyna Kędzierska na swoim blogu simplicite.pl.
Ustal czas największej i najmniejszej produktywności
Nie jesteśmy równie produktywni przez cały dzień pracy i jest to normalne, bo nie jesteśmy maszynami. Większość ludzi wykazuje największą produktywność jedynie przez 2-3 godziny dziennie i zazwyczaj są to godziny przedpołudniowe. Potem zamiast skupiać się na zadaniu, które wykonujemy, zaczynamy myśleć o tym, gdzie zjemy obiad, co jeszcze dziś do zrobienia, czy się z tym wyrobimy i dlaczego nie, czy zdążymy odebrać dziecko z przedszkola, na kiedy umówić wizytę u lekarza i czy ktoś wywiesił pranie wstawione wczoraj wieczorem. Wszystkie te mniejsze i większe sprawy dnia codziennego, ich wykonywanie, pamiętanie o nich, przekładanie, delegowanie i sprawdzanie, czy zostały zrobione zajmują część naszego czasu i uwagi. Odkryjmy więc, w których godzinach pracuje nam się najlepiej i organizując dzień, zaplanujmy pracę nad najbardziej wymagającym i twórczym z zadań na ten właśnie czas. Na godziny obniżonej produktywności, zwykle popołudniowe, możemy zaplanować mniej angażujące zadania, jak odpisywanie na maile czy porządkowanie dokumentów.
Doceń małe interwały i wykorzystuj czas
Pracując nad czymś krótko, ale systematycznie, możemy osiągnąć więcej, niż nam się wydaje. Zazwyczaj nie doceniamy krótkich okresów, w których można by popracować nad jakimś długofalowym zadaniem, ale prawda jest taka, że wykorzystując takie momenty, możemy osiągnąć cel szybciej niż się spodziewamy, a na pewno szybciej, niż jeśli będziemy czekać, aż znajdziemy na to dłuższą chwilę. W ciągu 30 minut możemy np. przeczytać rozdział książki, zrobić kilka ćwiczeń z języka obcego, wykonać krótki trening, zaplanować kolejny dzień, przerobić kawałek tutoriala z jakiejkolwiek dziedziny. Zgodnie ze słowami Miłosza Brzezińskiego, autora książki „Życiologia, czyli o mądrym zarządzaniu czasem” potrzeba jedynie 20 godzin systematycznej pracy, by stać się w czymś dobrym amatorem. W czymkolwiek. Czyli jeśli przysiądziemy do czegoś na 20 minut dziennie, to po 2 miesiącach osiągniemy przyzwoity poziom w jakiejś nowej umiejętności. Wow, chyba szkoda zmarnować taki potencjał.
Ustal zasady kontaktu ze światem cyfrowym
Świat wirtualny wdarł się do naszej rzeczywistości na dobre. Dziś ciężko sobie wyobrazić dzień bez sprawdzenia poczty elektronicznej czy zajrzenia na portale społecznościowe. Często bycia online wymaga wręcz nasza praca. Łatwa i szybka komunikacja z całym światem to niewątpliwe plusy, ale wszystkie te aktywności w sieci nie są stworzone po to, by sprzyjać naszej koncentracji. Przeciwnie, rozpraszają nas i tworzą wokół „szum informacyjny”, który dla wielu z nas stał się naturalnym środowiskiem pracy i nawet nie zauważamy, jak bardzo nas spowalnia. Media społecznościowe są tak zaprojektowane, by nie dało się od nich oderwać. Nasz mózg niejednokrotnie przegrywa tę nierówną walkę o skupienie uwagi. Wyskakujące powiadomienia i nieprzeczytane maile co kilka minut wybijają nas z rytmu. Żeby z tym walczyć , ustal sobie zasady kontaktu z wirtualnym światem: zaplanuj jedną, góra dwie pory dnia, w których sprawdzasz, co słychać na Facebooku czy Instagramie – nie rób tego w okresach pracy, bo miną Ci one na scrollowaniu ekranu szybciej niż zdążysz się obejrzeć. Jeśli nie musisz, nie bierz się za odpisywanie na maile z samego rana – to zajęcie spokojnie można przełożyć na czas mniejszej produktywności. Sprawy pilne załatwiaj przez telefon. Jeśli wiesz, że dana wiadomość dotyczy tematu, którym nie możesz się teraz zająć, nie otwieraj jej i zrób to, gdy będziesz miał czas na załatwienie sprawy.
Kontroluj czas pracy
Kontrola czasu pracy nad poszczególnymi zadaniami da Ci wiele korzyści. Po pierwsze, dowiesz się ile czasu naprawdę przeznaczasz na poszczególne zadania. Pozwoli Ci to lepiej organizować pracę i uniknąć sytuacji, w której nie wyrabiasz się z zadaniami z listy „to do”. Po drugie – wiedząc, że mierzysz czas łatwiej pokonasz rozpraszacze, bo nie będziesz chciał zaburzyć swoich statystyk. Po trzecie, łatwiej wycenisz swoją pracę przeliczając ją na rzeczywiście przepracowane godziny. Możesz samodzielnie kontrolować okresy poświęcane kolejnym zadaniom lub skorzystać z aplikacji, które znacznie ułatwiają mierzenie, zapisywanie i planowanie czasu pracy. O przykładach takich aplikacji przeczytasz już wkrótce na blogu.
Weryfikuj swoje założenia
Nie trzymaj się kurczowo raz podjętych założeń. Weryfikuj metody, które stosujesz, oceniaj, jak Ci idzie realizacja planów, czy jesteś zadowolony z efektów swojej pracy? Spróbuj wypracować swoje własne recepty na samoorganizację. Rób to w stałych odstępach czasu – np. raz na tydzień lub raz na miesiąc. Weryfikacja pójdzie Ci szybciej, gdy będziesz zapisywać plany i stopień ich realizacji – możesz to robić przy użyciu tradycyjnych książkowych kalendarzy, planerów – dziennych, tygodniowych lub miesięcznych lub po prostu użyć zwykłego zeszytu. Wybór należy do Ciebie. A jeśli lubisz kaligrafię, rysunek lub planowanie ciut bardziej zaawansowane niż zwykła lista „to do”, może zainteresuje Cię idea prowadzenia „bullet journal”. O tym, co to takiego i jak to wykorzystać w praktyce przeczytasz na blogu Worqshop (worqshop.pl) – zajrzyj tam po garść inspiracji na kreatywne planowanie! Przekonasz się, że z każdej nudnej tabelki można zrobić dzieło sztuki!
Zmniejsz wybór
Zbyt duże możliwości wyboru nas pokonują. Nie zawsze umiemy się zdecydować na to, czym warto się zająć i na samą selekcję pomysłów tracimy mnóstwo czasu. Wybieraj tylko najciekawsze i najbardziej obiecujące pomysły, rób to co lubisz i co wychodzi Ci najlepiej, a do innych zadań poszukaj współpracowników, którzy wykonają je lepiej od Ciebie. Nie próbuj ciągnąć zbyt wielu srok za ogon, bo zwyczajnie nie dasz rady robić wszystkiego równie dobrze i prędzej czy później Twój projekt na tym ucierpi.
Uczciwie odpoczywaj
To jedna z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejsza zasada efektywnej pracy. Daj swojemu umysłowi czas na przetworzenie wszystkich informacji, które docierają do niego każdego dnia. Pamiętaj, że scrollowanie ekranu telefonu to wbrew pozorom nie jest odpoczynek – nadal dostarczamy do mózgu bodźce, które musi analizować. Odpoczynek to np. spacer, ruch lub sen. Bez tego inne metody mogą zadziałać tylko na krótką metę.
Używaj pomocnych narzędzi
Nie jesteś sam w walce o efektywną pracę. Dostępnych jest wiele narzędzi online, które pomogą Ci lepiej i szybciej planować, mierzyć czas pracy czy unikać rozpraszania. Wybierz to, co Ci odpowiada i pamiętaj, by nie przesadzić z liczbą używanych aplikacji – w tym przypadku zastosowanie znajduje zasada „less is more”. Przykłady pomocnych narzędzi znajdziesz w kolejnych artykułach!
Jak widzisz, wielozadaniowość może być naszym wrogiem lub sprzymierzeńcem – od nas zależy jak do niej podejdziemy! Przy odrobinie chęci i kilku sprytnych sposobach wielozadaniową rzeczywistość można oswoić, zorganizować, a może nawet polubić.
Bibliografia
- Wikipedia - Wielozadaniowość
- Rubinstein, J. S., Meyer, D. E. & Evans, J. E. (2001). Executive Control of Cognitive Processes in Task Switching. Journal of Experimental Psychology: Human Perception and Performance, 27, 763-797
- Zheng Wang, John M. Tchernev (2012) The “Myth” of Media Multitasking: Reciprocal Dynamics of Media Multitasking, Personal Needs, and Gratifications, Journal of Communication 62, 3, 493-513
- Geoffrey James, 9 Reasons That Open-Space Offices Are Insanely Stupid
- Daniel Scalco, How Open Office Plans Affect Workplace Productivity
- Brian Neese, The Price of Collaboration: Open Office Environments and Employee Productivity
- Ethan S. Bernstein, The Transparency Paradox. A Role for Privacy in Organizational Learning and Operational Control, Administrative Science Quarterly 57, 2 (2012) 181-216
- Dorota Romanowska, Jak nauczyć się robić kilka rzeczy na raz
- Larry Kim, Multitasking Is Killing Your Brain
Data publikacji: 8-11-2018